Hana Sushi, czyli o wadach święta zakochanych

Pech chciał, że wybrałem się do Hana Sushi w Walentynki. Nikomu nie polecam.
Nie rozumiem skąd ten pomysł na menu waletynkowe. Podczas mojej krótkiej wizyty w Hana Sushi widziałem kilka osób, które zrezygnowały z jedzenia, właśnie z powodu tego walentynkowego menu. A raczej z tego powodu, że w menu nie było ich ulubionych potraw, bo w święto zakochanych wybór był znacznie mniejszy.
Generalnie do restauracji o nieco lepszym standardzie, a taką jest z pewnością knajpa polecana przez Michelina nie idzie się tylko jeść. Idzie się tam żeby poczuć się lepiej. Żeby kelner był dla nas miły, żeby nam doradzał i uśmiechał się jak najmniej fałszywie. Tego niestety w Hana Sushi brakuje. Jest w obsłudze coś korporacyjno-fastfoodowego (może miałem pecha do kelnerki).
Na dobry początek zamówiłem ebi gyoza, czyli ręcznie lepione koreańskie pierożki z krewetką i warzywami. Z łakomstwa nie poczekałem i pierwszym pierożkiem się poparzyłem. Smak drugiego udało mi się już docenić. Ebi gyoza są pyszne i przepyszne. Aczkolwiek 4 pierożki wielkości dwuzłotówki w cenie 17 zł uważam za pewną przesadę. Rozumiem, że płacimy nie tyle za składniki, co za kunszt kucharza, ale heloł.
Ebi gyoza w Hana Sushi są pyszne i przepyszne. Aczkolwiek 4 pierożki wielkości dwuzłotówki w cenie 17 zł uważam za pewną przesadę.
Zresztą jak już jesteśmy przy cenach to nie rozumiem czemu sushi jest w Polsce trzy razy droższe niż inne restauracje. Na normalny obiadowy posiłek w polskich sushi restauracjach trzeba wydać co najmniej 100 złotych. Jeśli z piciem i żoną/dziewczyną/chłopakiem/mężem to 300 złotych wyparowuje z portfela. I to wszystko za ryż okraszony rybą. Oby powstawało coraz więcej sushi barów w Krakowie bo innego sposobu na choć delikatne obniżenie cen jak konkurencja jeszcze nie wymyślono.
Wracając do jedzenia. Po ebi gyoza zamówiłem dwa zestawy uromaki i jeden, nieobecny zresztą w menu, zestaw nigiri. Jeśli chodzi o nigiri to nie mam na jego temat nic złego do powiedzenia. Było po prostu doskonałe. Co prawda kelner nie potrafił nazwać wszystkich ryb w zestawie (jest to o tyle dziwne, że sam je zaczął wymieniać), ale dla smaku nie miało to znaczenia 🙂
Natomiast uromaki były dla mnie zbyt barokowo przeładowane. Dotyczyło to zarówno smaku jak i kolorystyki. Nie mówię, ze były niesmaczne, bo bym bluźnił, ale po prostu było tam za dużo grzybów w barszcz. Sami zresztą zobaczcie na zdjęciu jak wyglądają. Jakby się urwały z parady równości. 🙂
Powiedzmy sobie jasno. Sushi w Hana Sushi jest wyśmienite. Delikatne powody do niezadowolenie nie przesłaniają tego co najważniejsze. Jakości jedzenia. Że trochę narzekam? Jakbym pisał laurkę byłoby nudno 🙂 Po prostu nie idźcie do Hana Sushi w walentynki, w pozostałe 364 dni w roku (a raczej mniej bo w poniedziałki nieczynne) powinno być ok.
Hana Sushi
Kupa 12
30-057 Kraków
Rachunek za dwie osoby (z napiwkiem), które się nie objadły i wyszły całkiem zadowolone wyniósł 210 zł.